Pan Mieczysław, lat 54, spadł z niezabezpieczonych schodów. W skutek wypadku doznał licznych potłuczeń, wstrząśnienia mózgu i złamał nogę. Zwrócił się po odszkodowanie do ubezpieczyciela, ale ten nie poczuwał się do odpowiedzialności. Pomogliśmy, niezwłocznie wystosowaliśmy pozew do sądu. W rok wywalczyliśmy dla naszego klienta odszkodowanie w wysokości 217.000 zł. Ubezpieczyciel nie wniósł odwołania.
Pani Kasia, lat 32, jechała autobusem. Zupełnie nie spodziewała się nagłego hamowania zafundowanego jej przez kierowcę. Straciła równowagę, przewróciła się, na skutek czego złamała nogę. Sytuacja, która mogłaby przydarzyć się każdemu z nas. Po zgłoszeniu sprawy, ubezpieczyciel wypłacił marne 1.000 zł odszkodowania. W imieniu pani Kasi skierowaliśmy sprawę do sądu. Skończyło się ugodą, na mocy której nasza klientka otrzymała dodatkowe 80.000 zł.
Pan Paweł, lat 25, właśnie kończył pracę. Na parkingu przyzakładowym, tuż przed wejściem do samochodu, poślizgnął się, upadł i nadwyrężył kręgosłup. Pracodawca nie poczuwał się do odpowiedzialności, nie zakwalifikował zdarzenia jako wypadek przy pracy. Sprawa skończyłaby się na 3.000zł odszkodowania z ZUS-u, ale pan Paweł skontaktował się z nami. We współpracy z zaprzyjaźnioną kancelarią wnieśliśmy o uznanie zdarzenia jako wypadek przy pracy. Sąd przychylił się do naszego wniosku. Pracodawca był zmuszony wypłacić naszemu klientowi 10.000zł zadośćuczynienia od razu, a na skutek dalszego procesu kolejne 20.000zł.